-Angie, możemy chwilę porozmawiać ? - zapytał.
-Oczywiście, mów. - w obawie o jego gwałtowną reakcję przysunęłam się bliżej tego drugiego.
-Sami... - wycedzil przez zęby widząc, że German nie ma zamiaru nas opuszczać.
Poprosiłam go, żeby na chwilę poszedł do kwiaciarni i kupił jakiś ładny bukiet do salonu, a tymczasem usiadłam z Pablem na ławce.
-Angie, trzymasz się z nim za ręce ? O co tu chodzi, jesteście razem ? - nie spodziewałam się po nim takiej zazdrości.
-No raczej, chyba sam widziałeś. - byłam dumna z siebie, że tak mu powiedziałam.
-Robisz mi na złość, prawda ?
-Nie, to Ty mi robisz na złość, ciągle mnie okłamując, że Cię nic nie łączy z Vanessą. Od Ciebie słyszę, że nic Cię nią nie łączy a tymczasem widzę was w jednoznacznych sytuacjach. Jak się nie przytulacie, to szepczecie albo się całujecie. Pablo, ja mam dosyć cierpienia, chcę być szczęśliwa, jeśli nie z Tobą to z Germanem a Ty, skoro mnie tak kochasz powinieneś to uszanować. - ostatnie słowa wycedziłam przez zęby.
-Przecież mówię Ci cały czas, że między mną a nią nic nie jest. A jeśli chodzi Ci o tą sytuację w Resto, to ona sama mnie pocałowała widząc, że się zbliżasz. - próbował się tłumaczyć, ale mu nie wierzyłam.
-Daj sobie spokój, widziałam co widziałam. Mogłeś jej na to nie pozwalać. Wybacz, ale ta rozmowa nie ma sensu. Cześć. - pożegnałam się i weszłam do kwiaciarni.
Nie wiedzieć czemu, byłam cała roztrzęsiona. Mimo wszystko miałam poczucie winy, że znowu ranię kogoś bliskiego. Tak, mimo wszystko zależało mi na Pablu, nie jak na kimś, z kim mogłabym być, ale jako przyjaciel. Jeśli chciał tworzyć sobie związek, to niego go tworzy, ale nie ze mną tylko ze swoją Vanessą. Wspominałam nasze wspólne chwile, bieganie o świcie i zebrało mi się na płacz. Tego już nie ma i nie będzie, a to wszystko przez tą tajemnicę. Nie wiem, czy zdołam się przyznać kiedykolwiek, że jestem...
-Spójrz na te blade róże, są śliczne. - rzeczywiście, były przepiękne.
-Mhm, cudowne... - mruknęłam.
German spojrzał na mnie i od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Zapłacił za blade róże i wyszliśmy na plac, gdzie czekał już Ramallo z autem. Nie odzywaliśmy się do siebie z Germanem całą drogę do domu, a gdy już dotarliśmy, złapał mnie za rękę i zaciągnął do gabinetu.
-Dobra, teraz jesteśmy sami i nikt nam nie przeszkodzi. Mów co się dzieje. - zapytał z troską w głosie.
-Chodzi o to, że ja jestem... - nie, nie potrafiłam, nie mogłam mu jeszcze o tym powiedzieć.
-Tak Angie ?
-Jestem... Jestem poprostu zmęczona, z chęcią się bym zdrzemnęła ale nie mogę, za pół godziny jest kolacja, Olga się wścieknie jeśli jej nie pomogę. Wybaczysz mi, jeśli pójdę do kuchni i zamieszam zupę którą dzisiaj gotuje ? - uff, udało mi się.
-Tak, tak, pewnie, idź. Nie chcę Cię mieć na sumieniu, kiedy Olga Cię zamorduje. - zachichotał pod nosem, ja jedynie się uśmiechnęłam.
Nie poszłam jednak do kuchni, skręciłam w stronę schodów i szybko wbiegłam na stryszek, do pokoju z rzeczami Mariji. Uwielbiałam oglądać jej zdjęcia, stroje, zapiski. Ledwie usiadłam na wygodnym leżaku, usłyszałam kroki, zamarłam. Okazało się, że niepotrzebnie, to była tylko Viola.
-Angie, nie spodziewałam się tu Ciebie. - była zdziwiona.
-Przepraszam, ale tu jest ciepło i tak przyjemnie. - tym razem nie kłamałam, naprawdę mi się tu podobało.
-Mogę Cię o coś spytać ?
-Oczywiście Violu. - natychmiast usiadłam prosto.
-Dlaczego tato na Ciebie tak patrzy ? - dziewczyna usiadła obok mnie.
-A patrzy ? - zapytałam.
-No jasne, tak się na Ciebie zapatrzył, że potknął się o dywan. - zaśmiała się Violetta a ja jej wtórowałam.
Śmiałyśmy się tak do czasu, kiedy Olga nie zawołała nas na dół.
-Wiesz Angie, chciałabym żeby między tatą a Tobą coś było. - zadziornie puściła mi oczko.
Zastanawiałam się, czy powiedzieć jej. Postanowiłam, że narazie nic jej nie będę zdradzać, powiem jej w odpowiednim czasie, zrobię jej niespodziankę. Tradycyjnie usiadłam na swoim miejscu przy stole i wzięłam nałożyłam sobie przepysznej zupy, tym razem była warzywna. Nigdy jeszcze się tak nie najadłam, a byłam przeraźliwie głodna. Po zjedzonym posiłku, poczęstowałam się ciastkiem i poszłam na górę pod prysznic. Po szybkiej kąpieli zawinęłam włosy w ręcznik i nucąc "Ahí estare" szłam w kierunku pokoju. Otwierając drzwi, kątem oka zauważyłam ruch w korytarzu prowadzącym do gabinetu. Chciałam to sprawdzić, upewnić się, że wszystko jest w porządku. Zeszłam więc na dół i po cichu się skradałam. Miałam już otwierać dzwi, kiedy na kogoś wpadłam i wylądowałam na dywanie. Na szczęście nic mi się nie stało, ale German był przerażony. Tak, to on był tym cieniem który widziałam. Nie odzywaliśmy się do siebie, żeby nie pobudzić reszty domowników. Pochylił się tylko nade mną, udawałam, że straciłam przytomność. Kiedy jednak zbliżył twarz, nagle podniosłam głowę, ale on zareagował szybciej, pocałował mnie. Nie w policzek czy w czoło, tylko w usta. Nie wiem ile to trwało, ale usłyszeliśmy chrząkanie. W drzwiach stał Ramallo.
Ahh, dzisiaj miałam przepiękną tą wenę <3 Może i za szybko rozwinęłam opowiadanie, ale nie martwcie się, od 11 rozdziału będzie trochę więcej dramatyzmu, tak jak w filmie. Podoba wam się ten rozdział ? Następny już jutro. Myślę, że zaskoczę was :)
Nie zepsuj Germangie :-( Eh sporo literówek ... ale tak to rozdział super ! / Oliwia :***
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia, jak się cieszę, że połączyłaś Germangie. :)
Uwielbiam czytać Twojego bloga, bardzo fajnie piszesz. W opowiadaniu panuje taka... miła atmosfera. Naprawdę masz talent. ;-)
I zapraszam do mnie. :))
Zarąbisty rozdział! :DD Ale tylko spróbuj rozwalić Germangie, to zabiję Cię chyba! :DD
OdpowiedzUsuńEh,kolejny cudownie fantastyczny rozdział.
OdpowiedzUsuńGERMANGIE FOREVER i tak ma zostać!A jak nie to wiesz co się stanie,zwłaszcza że mieszkam dwie ulice od zakładu pogrzebowego... :D